Zarówno Tarot, jak i coaching pomagają nam na chwilę stanąć poza naszym codziennym życiem, poza naszymi uwarunkowanymi przekonaniami i systemami wartości, poza fałszywymi wzorcami, które akceptujemy jako prawdę. Obie metody dają wgląd w problemy, z którymi się zmagamy. Różnica między nimi jest tylko jedna: coaching polega na zadawaniu Klientowi pytań, które doprowadzą go do rozwiązania, natomiast stawianie Tarota polega na zadawaniu tych pytań kartom, a one mają podpowiedzieć rozwiązanie. Wybór metody czasem zależy od Klienta, czasem ode mnie. Na pewno Tarot może dać szybką, skondensowaną odpowiedź. Nie zawsze jednak Klient jest gotowy usłyszeć ją tu i teraz. Dlatego często łączę te dwa narzędzia.
Kiedy przychodzi do mnie zestresowana, mobbingowana przez swojego szefa Klientka, która boi się, że zostanie zwolniona – zaczynam od prostego ćwiczenia coachingowego. Proszę ją, żeby skoncentrowała się na oddechu, zaczęła równomiernie wdychać i wydychać powietrze. Następnie w wizualizacji prowadzę ją do miejsca, które odczuwa jako bezpieczne. I gdy już się tam rozgości i poczuje pewnie, proszę ją, żeby wyobraziła sobie, że to, co najgorsze już się stało. Została zwolniona. Pytam, jak się wtedy czuje, co robi. Często po takim ćwiczeniu pytanie do kart już nie dotyczy tego, czy mój szef mnie zwolni. Tylko tego, jak się od niego uwolnić, co zrobić, żeby szukając kolejnej posady, nie trafić na podobnego szefa.
Jest wiele metod coachingowych, które w prosty sposób można łączyć z Tarotem. Takim ćwiczeniem jest np. koło życia. Polega ono na określaniu poziomu zadowolenia z różnych obszarów życia. Zwyczajowo należą do nich: otoczenie, partner i związek, rodzina i przyjaciele, zdrowie, rozwój osobisty, wypoczynek i pasje, finanse, kariera. Jednak równie dobrze Klient może sam określić te najważniejsze dla siebie obszary życia.
Z łatwością można zamienić obszary koła życia na rozkład kart Tarota. I zamiast samemu szukać odpowiedzi – zapytać karty. Jedna z moich Klientek sama nie wiedziała, czego do końca chce, ale czuła, że potrzebuje zmiany. Przyszła do mnie na sesję coachingu i kompletnie nie wiedziała, od czego zacząć. Wtedy zaproponowałam jej sesję coachingu z Tarotem. Wzięłam jedną z bardziej sugestywnych talii (była to This might hurt Tarot) i rozłożyłam jej koło życia. Potem poprosiłam, żeby przyjrzała się każdej karcie po kolei i opowiedziała mi, co jej przychodzi do głowy, co czuje i z czym to kojarzy. Klientka była zdumiona, jak trafnie karty pokazały jej sytuację w każdym obszarze. W polu otoczenie wyszła nam 10 mieczy – karta ostatecznego końca, śmierci, która w This might hurt Tarot pokazuje ciało zabitej 10 mieczami kobiety. Kiedy zapytałam Karolinę, z czym jej się to kojarzy, odpowiedziała, że z cmentarzem, na który wychodzi okno jej sypialni. Zapytałam, jak to na nią wpływa i okazało się, że nie najlepiej. Ciągle jest podenerwowana, wybudza się w nocy. A okno sypialni cały czas ma zasłonięte roletą. W trakcie rozmowy dowiedziałam się, że Karolina od dziecka bała się cmentarzy, miewała nawet koszmary senne, w których uciekała przed płonącym karawanem, skacząc między otwartymi grobami. Wybrała mieszkanie z takim widokiem, bo było bardzo dobrze skomunikowane, a że zawsze ceniła praktyczność i wygodę, nie wzięła pod uwagę, jak otoczenie może wpływać na jej emocje. Przyznała też, że sama nigdy nie wpadłaby na to, że sąsiadujący cmentarz ma znaczenie. Bo przecież mieszkanie ma pięknie urządzone, tak jak sama chciała, a na cmentarz nie zwraca uwagi.
W obszarze rozwoju osobistego pokazał się V Kapłan. Klientka zauważyła, że na tej karcie poza Kapłanem są jeszcze 4 osoby. Dwie są pochylone i w skupieniu słuchają nauk Kapłana – widać, że za wszelką cenę próbują dostosować się do tego, czego on naucza. Pozostałe dwie zaś nie słuchają go, przyjmując najwygodniejszą dla siebie pozycję – przeciągają się, uśmiechają i wyglądają na zadowolone.
Co o mojej Klientce i jej rozwoju osobistym powiedziała ta karta? Owszem rozwijała się, uczyła nowych rzeczy, ale wybierając je, nie kierowała się intuicją i odczuciami płynącymi z ciała. Żyła tylko w swoim umyśle, jak ta pierwsza dwójka, nie zwracając uwagi na to, co podpowiada jej intuicja, ciało i wreszcie świat zewnętrzny. Kierowała się zewnętrznymi autorytetami: rodziców, narzeczonego, przyjaciół. Mieszkała przy cmentarzu, chociaż bała się cmentarzy. Chodziła na siłownię zamiast na zumbę, którą lubiła. Jadła mięso, tak jak jej narzeczony, bo tak było praktycznie, ale w głębi duszy chciała być wegetarianką. Właściwie w każdym obszarze swojego życia dostosowywała się albo to tego, co podpowiadały jej racjonalne przekonania, albo do tego, co sugerowali jej inni.
Czy moja Klientka zauważyłaby to sama bez Tarota, uzupełniając koło życia? Pewnie nie. Oczywiście w końcu dotarłybyśmy do tego wzorca, ale znacznie później, po kilku sesjach klasycznego coachingu.
